Już od kilku dobrych dni zastanawiam się czy znowu nie pójść na terapię do ośrodka. Mam już dość tego wszystkiego, muszę w końcu wyrzucić z siebie to okropne świństwo, które wysysa ze mnie wszystko jak złośliwy upiór. Nadszedł czas żeby w końcu dorosnąć i zmierzyć się z problemami.
Schodzę powoli po schodach i zmierzam do salonu, gdzie siedzi Andrzej i z zainteresowaniem czyta gazetę. Niepewnym krokiem podchodzę i siadam naprzeciwko niego. Siatkarz nawet nie darzy mnie maleńkim zerknięciem.
-Andrzej, możemy porozmawiać?- zapytałam z nadzieją w głosie. Spojrzał na mnie ze zdziwieniem ale odpowiedział, że tak. Przez chwilkę wahałam się czy chcę mu o wszystkim powiedzieć. W końcu się odważyłam. - Na początku chciałabym przeprosić. Zachowuję się okropnie w stosunku do Ciebie. - spojrzałam mu w oczy.
- No nie zaprzeczę. Miła to raczej nie jesteś. - dodał z lekkim uśmiechem.
- To wszystko mnie po prostu przerasta. Przepraszam. - pierwsza łza pojawiła się na moim policzku.- Mam do Ciebie prośbę.
- Słucham. - odpowiedział i znalazł się obok mnie.
- Potrzebuję twojej pomocy. Naprawdę chce się wyleczyć. Zawieź mnie do ośrodka. - milczał - Obiecuję, a nawet przysięgam, że tym razem na pewno nie ucieknę. Przejdę całą terapię od początku do końca. Uwierz mi ja się chcę wyleczyć.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że o to właśnie mnie prosisz. - przytulił mnie.
- Zrozumiałam, że przez narkotyki zniszczyłam sobie życie.
- Pamiętaj, zawsze będę przy Tobie.
- Dziękuję. - dałam mu całusa w policzek. - Mam jeszcze jedną prośbę.
- O co chodzi?
- Zetniesz mi włosy. - dodałam z uśmiechem
- Co?! Żartujesz?!
- Nie, mówię poważnie, zetnij mi włosy.
- Ale dlaczego?
- Bo chcę naprawdę wszystko zmienić.
- No dobra, jeżeli tego właśnie chcesz to chodź do łazienki.
I takim oto sposobem kilka chwil później byłam łysa. Każdy włos, który znajdował się na ziemi symbolizował moje oczyszczenie. Zrzuciłam z siebie wszystkie błędy z przeszłości. Pozbyłam się wszelkich lęków. Czułam się taka lekka, taka wolna, w pewien sposób szczęśliwa.
- To zaczynam nowych etap w życiu. - uśmiechnęłam się do nowego odbicia mnie w lustrze.
Jeszcze tego samego dnia wieczorem Andrzej zawiózł mnie do ośrodka.
- Witam. - powiedział Rysiek. - Widzę, że ty razem to jesteś przygotowana na zmiany. - uśmiechnął się na widok mojej nowej fryzury.
- Od czegoś trzeba było zacząć. - powiedziałam i udałam się na rewizję, a następnie zostałam zamknięta w białej sali. Przez drzwi spojrzałam na Andrzeja, w jego oczach znowu zobaczyłam iskierki nadziei. Wyleczę się, będę zdrowa dla ciebie, pomyślałam.
Z PERSPEKTYWY ANDRZEJA
- Myślę, że tym razem Wiktoria naprawdę przejdzie całą terapię. - powiedziałem Ryśkowi.
- Też mam taką nadzieję.
- To kiedy będę mógł ją odwiedzić?
- W najbliższym czasie musimy odizolować ją od środowiska, w którym przebywała. Więc myślę, że za jakieś 2-3 tygodnie powinno być z nią w miarę okej i wtedy będzie dobry moment żeby ją odwiedzić.
- Rozumiem.
- Radze jeszcze żebyś przeszukał dom i pozbył się jakichkolwiek narkotyków jakie tam znajdziesz. Tak na wszelki wypadek.
- Dobrze tak zrobię. Proszę mnie informować o jej stanie.
- Jesteśmy w kontakcie. Do widzenia.
- Do widzenia.
Po powrocie do domu swoje kroki skierowałem do pokoju Wiktorii. Otworzyłem drzwi, moim oczom ukazała się ciemność. Podszedłem do okien i odsłoniłem zasłony, żeby wpuścić trochę światła. Na podłodze leżało pełno opakować po strzykawkach, igłach, puste woreczki pewnie po heroinie albo innych narkotykach. Na łóżku leżały zapalniczki, puste pudełka po papierosach i łyżeczki. Ubrania były porozrzucane na podłodze. Zabrałem się za ogarnięcie tego syfu. Kiedy odsunąłem łóżko zauważyłem pod nim karton. Otworzyłem go. Były w nim medale, puchary, sprzęt siatkarski, zdjęcia Wiktorii z meczy. Była na nich taka szczęśliwa. W jej oczach były iskierki radości. Taką właśnie chciałbym Ciebie poznać, pomyślałem i dalej przeszukiwałem pokój w znalezieniu narkotyków. Na szczęście niczego nie znalazłem. Natknąłem się jeszcze na zdjęcie, na którym była Wiktoria, jej mama i Patrycja. Właśnie Patrycja. Postanowiłem do niej zadzwonić. Opowiedziałem jej o obecnej sytuacji siostry, a ona powiedziała, że nie interesuje jej to. Próbowałem nakłonić ją do powrotu, jednak ona stanowczo odmówiła. Nie mogłem jej do niczego zmusić. Przykro mi, że odwróciła się od swojej jedynej rodziny. Jednak nie mi ją oceniać, bo przecież ja nic lepiej nie zachowałem się kilka laty wcześniej. Wieczorem zadzwoniłem do Kłosa i następnego dnia umówiliśmy się na spotkanie, muszę mu w końcu wszystko dokładnie wytłumaczyć.
_________________________________________________________
Przepraszam, za to coś u góry. To nie tak miało wyglądać ale cóż... :// może komuś się spodoba.
I już nie jest tak przygnębiająco :) Wiktoria zdecydowała się na odwyk, tylko czy znowu nie ucieknie, jak myślicie?
Ten tydzień był mega mega ciężki, sama się dziwię jak to wszystko wytrzymałam -.-
Towarzyszyła mi pewna przyśpiewka HEJ JASTRZĘBIE!!! i tak w kółko z racji tego, że 15 lutego byłam na meczu. Moja kolekcja autografów wzbogaciła się nieco XD
A wam jak minął tydzień? :)
Dziękuję za wyświetlenia i komentarze :*
Pozdrawiam, Kalora :*
CZYTASZ=KOMENTUJESZ :)
PS. JESZCZE 4 ROZDZIAŁY DO KOŃCA.