piątek, 21 marca 2014

Epilog

Czemu tutaj jest tak ciemno? Do cholery jasnej gdzie jest Andrzej? Gdzie ja w ogóle jestem?
- Córeczko.- aż podskoczyłam gdy usłyszałam głos, wszędzie go rozpoznam
- Mamo?- odwróciłam się i zobaczyłam ją, stała naprzeciwko mnie, jej blask drażnił moje oczy. 
- Wiktoria jestem już pewna, że teraz sobie poradzisz. 
- O czym ty mówisz? 
- Jesteś silna. Tylko nie popełniał dwa razy tych samych błędów. Walcz o siebie, walcz o swoje marzenia. Nigdy się nie poddawaj. Pamiętaj o tej lekcji, którą przeszłaś. Zawsze będę obok ciebie. - zaczęła się oddalać - Kocham cię córeczko.- była coraz dalej i miała taki przepiękny szczery uśmiech
- Ja ciebie też kocham mamo. - powiedziałam. 

- Wiki otwórz oczy. - usłyszałam głos bardzo znajomy. Po woli podnosiłam strasznie ciężkie powieki i zobaczyłam Patrycję
- Co ty tutaj robisz?- zapytałam zdziwiona i po sekundzie coś do mnie dotarło -Gdzie jest Andrzej? Co się z nim dzieje?
- Z kim? Nigdy nie było tutaj żadnego Andrzeja. - siostra odpowiedziała spokojnie 
- Jak to? Przecież jechaliśmy razem samochodem do Bełchatowa i nagle wszystko zniknęło wszędzie było ciemno, zostałam sama. - z moich oczu powoli spływały łzy. 
- Wiktoria ja naprawdę nie wiem o czym ty mówisz. Byłaś w śpiączce przez prawie rok. 
- To nie prawda. Kłamiesz! - krzyczałam, byłam zła, że mi nie wierzyła. 
- Był mecz o mistrzostwo Polski i doznałaś kontuzji kolana i miałaś operację. Na dodatek w tym samym czasie mama miała wypadek..
- I zginęła, a ja chciałam popełnić samobójstwo. - powoli przypominałam sobie te wydarzenia
- Mo i po tym zapadłaś w śpiączkę. 
- Nie, wyszłam ze szpitala, miałam rehabilitację, ale przestałam grać. Zaczęłam ćpać, poznałam Andrzeja, który pomógł mi się wyleczyć. Byłam w Londynie, ale wróciłam tutaj, a ty zerwałaś ze mną kontakt. 
- Musiało Ci się to przyśnić. Przez prawie rok codziennie siedziałam tutaj w szpitalu przy twoim łóżku i czekałam aż się obudzisz. Jeżeli mi nie wierzysz to zapytaj lekarza. Pójdę po niego. - wyszła. 
Czyli tak naprawdę nigdy nie poznałam Andrzeja? Nie to nie może być prawda. 

Kolejne pół roku spędziłam na intensywnej rehabilitacji. Chciałam jak najszybciej wrócić znowu do gry w siatkówkę. Walczyłam codziennie, by jak najszybciej odzyskać w pełni sprawność. Tym razem nie byłam osamotniona w walce. Miałam wsparcie Patrycji, koleżanek z drużyny, no i oczywiście mamy. Nawet nie wiem skąd miałam w sobie tyle siły. W tym czasie przeszłam jeszcze terapię z psychologiem. Opowiedziałam pani Agnieszce o tamtym moim życiu, ta historia była dla niej nieco dziwna, ale bardzo pomogła mi poukładać sobie wszystko. Pomogła mi wrócić do prawdziwej rzeczywistości. Jednak gdzieś z tyłu głowy miałam obraz Andrzeja. Słyszałam jego głos, widziałam oczy pełne radości, słyszałam jego śmiech, czułam jego dotyk i to było i jest dla mnie najdziwniejsze. Przecież tak naprawdę nigdy go nie poznałam, nigdy z nim nie rozmawiałam, a cząstka mnie nadal go kochała i pragnęła. 
***
Powoli wracam już do normalnego siatkarskiego treningu. Cieszę się, że pomimo tak długiej nieobecności, wszyscy w klubie czekali na mój powrót. Z racji tego, że prawie całe dnie spędzałam na siłowni Patrycja wyciągnęła mnie na mecz siatkówki do Ergo Areny. 
- To kto będzie grał? - zapytałam kiedy zmierzałyśmy w kierunku hali
- Lotos gra ze Skrą. - zamarłam. Czyli GO zobaczę. Przez resztę drogi nie odezwałam się już ani słowem. Kiedy siedziałyśmy już na trybunach nie mogłam opanować zdenerwowania. I wtedy wszedł On. Uśmiechnięty, radosny, szczęśliwy, przystojny, taki sam jakim go zapamiętałam. Motylki w moim brzuchu szalały jak zwariowane, chaos w głowie nie do opisania. Ogarnij się! powtarzałam w myślach. Nie mogłam ani trochę skupić się na meczu, cały czas obserwowałam tylko jego. 
- Wiki! - Patrycja szturchnęła mnie za ramię.
- Co? co? 
- Nie śpij. - zaśmiała się. - Masz wejść na boisko, kibice mają dla ciebie jakąś niespodziankę. - wstałam z miejsca i na nogach jak z waty weszłam na boisko. 
- Pani Wiktorio mamy coś dla pani. - powiedziała niska brunetka i wręczyła mi koszulkę z nr 11 i zdjęcia od kibiców - To jest wyraz naszego wsparcia dla Pani. Trzymamy kciuki za szybki powrót na boisko. 
- Dziękuję, to wspaniałe z waszej strony. Wiem, że zawsze mogę na was liczyć i obiecuję, że nie zawiodę i już niedługo zobaczycie mnie w akcji. - uśmiechnęłam się i ruszyłam na miejsce. Po drodze dostałam jeszcze kilka maskotek. 
Kilka chwil później mecz dobiegł końca, jak się można było spodziewać Bełchatowianie wygrali za trzy punkty. Patrycja poszła do toalety a ja chciałam iść do samochodu i tam na nią poczekać. Wychodziłam właśnie z hali kiedy jedna z moich maskotek wypadła mi z rąk. Już schylałam się, żeby ją podnieść ale ktoś mnie uprzedził. Podniosłam wzrok i zobaczyłam Andrzeja , który hipnotyzował mnie spojrzeniem. 
- To chyba twoje. - powiedział i wyciągnął w moim kierunku rękę z misiem. W głowie miałam istny mętlik więc przez chwilkę stałam nie wiedząc co zrobić.
- Dz-dziękuję. - odpowiedziałam i wyszłam
- Przepraszam. - usłyszałam nagle - Czy myśmy się przypadkiem już wcześniej nie spotkali? - zapytał, a ja zamarłam.
- Nie, to raczej byłoby nie możliwe. - uśmiechnęłam się 
- Andrzej.- wyciągnął w moim kierunku dłoń.
- Wiktoria. - niepewnie uścisnęłam jego dłoń, a po moim ciele przeszedł miły dreszcz. A ON się uśmiechnął.

___________________________________________________________________________
Tadadam! To był ostatni rozdział historii Wiktorii i Andrzeja. Wiem, że może moje rozdziały nie są idealne, no ale w końcu to moje pierwsze opowiadanie i mimo wszystko jestem z siebie bardzo dumna i zadowolona, że dałam radę je napisać :) i jest mi cholernie smutno, że to się już skończyło ;/
Bardzo, bardzo, bardzo dziękuję moim wiernym czytelniczkom, które komentowały te moje wypociny xd i dzięki którym miałam ogromną motywację do dalszego pisania. Dziękuję dziewczyny ;* Myślałam, że naprawdę nikogo nie zainteresuje to co narodziło się w mojej głowie. Liczba wyświetleń też jest dla mnie szokująca, prawie 4000 O_o
Mam to wszystkich ogromną prośbę! Każdy kto przeczyta Epilog niech pozostawi po sobie ślad w postaci komentarza :) Chciałabym wiedzieć ile was naprawdę tutaj zajrzało ;) 
Znikam z blogowego świata może na zawsze a może jeszcze wrócę.. 
Ale proszę nadal informujcie mnie o nowościach na waszych blogach w zakładce WASZE OPOWIADANIA :) 

Trzymajcie się cieplutko, Kalora :* 

niedziela, 16 marca 2014

Rozdział 9.

Obudziłam się wtulona w Andrzeja. Nawet nie wiecie jakie to wspaniałe uczucie otworzyć oczy i zobaczyć przy swoim boku osobę, którą się kocha. Wpatrywałam się w jego twarz. Usta miał ułożone w delikatnym uśmiechu. Już chciałam złożyć na nich pocałunek kiedy telefon Andrzeja zaczął dzwonić. Wzięłam go ze stolika i zobaczyłam na wyświetlaczu imię MONIKA. Nie wiedziałam co mam zrobić. Po chwili obudził się Andrzej. 
- Monika do ciebie dzwoniła. - powiedziałam i podałam mu telefon
- Muszę z nią porozmawiać. 
- To ja wezmę prysznic. - powiedziałam i zamknęłam się w łazience.Czułam się podle. Jak mogłam się przespać z Andrzejem skoro on ma narzeczoną. To nie powinno się nigdy wydarzyć. Po co go w ogóle wpuściłam?! A no tak przecież znam odpowiedz. Kocham go i chociaż przez chwilkę chciałam być szczęśliwa.

Z PERSPEKTYWY ANDRZEJA
- Fajnie, że dzwonisz. Musimy porozmawiać. 
- Też tak myślę. 
- Słuchaj Andrzej, ja nie jestem żadną tępą idiotką. Wiem, że wieczorem byłeś u niej i nadal tam jesteś. Nie powiem zabolało mnie to ale nie mam zamiaru wam przeszkadzać w tworzeniu związku. Widziałam w jaki sposób na nią patrzyłeś. Widziałam te iskierki, które pojawiły się w twoich oczach. Chcę twojego szczęścia. Dlatego nie musisz się martwić. Zabrałam swoje rzeczy z twojego mieszkania, a klucze zostawiłam u Kłosa. 
- Monika, nie wiem co mam powiedzieć. 
- Nie musisz nic mówić. Muszę kończyć. Pa. - rozłączyła się. No normalnie nie wierzę w to co usłyszałem. Myślałem, że Monika będzie sprawiała jakieś problemy, a ona tak po prostu odeszła. Teraz już nie ma żadnych przeszkód na to, żebym był z Wiktorią. 

Z PERSPEKTYWY WIKTORII
Wychodzę z łazienki i widzę Andrzeja z ogromnym uśmiechem na twarzy.
- A z czego ty się tak cieszysz?- pytam 
- Rozmawiałem z Moniką. 
- I to jest powód do radości?
- Tak.- odpowiada i podchodzi do mnie. - Ona się wyprowadziła, nie ma jej. 
- No i?
- Nie rozumiesz? Teraz już nic nie stoi nam na przeszkodzie żebyśmy byli razem. - mówi i całuje mnie namiętnie
- To znaczy że dzisiaj wracam z Tobą do Bełchatowa? 
- Tak. Kocham cię.
- Ja Ciebie też. A teraz koniec gadania. Idziemy coś zjeść. 
***
Już od jakiejś dobrej godziny zmierzamy andrzejowym samochodem w kierunku Bełchatowa. Jakoś w następnym tygodniu muszę wrócić do Londynu po resztę moich rzeczy. 
- To co robimy ze świętami?
- Przecież jest jeszcze trochę czasu. 
- Może pojedziemy do moich rodziców?
- Nie wiem czy to dobry pomysł. 
- Dlaczego?
- Twoja rodzina nie będzie zachwycona, że związałeś się z ćpunką. 
- Oj już proszę nie gadaj głupot. Na pewno ciebie polubią.
Obyś miał rację pomyślałam. Spojrzałam za okno. Powoli zbliżała się zima. Na drzewach były już tylko pojedyncze listki. Chociaż pogoda nie była za dobra, to ja czułam się znakomicie. W końcu miałam przy sobie takiego faceta jak Andrzej. Czego chcieć więcej? Mam wszystko. W końcu znalazłam własne szczęście. Z rozmyślań wyrwał mnie głos Andrzeja, który śpiewał http://www.youtube.com/watch?v=7wnTJWRKzDg
- "DZISIAJ MIAŁEM PIĘKNY SEN,
NAPRAWDĘ PIĘKNY SEN.
WOLNOŚCI MOJA, ŚNIŁEM, ŻE
WZIĄŁEM Z TOBĄ ŚLUB. - w moich oczach pojawiły się łzy- Kocham cię! - powiedziałam 
- O VICTORIO, MOJA VICTORIO!
DLACZEGO MAM CIĘ TYLKO W SNACH?- Andrzej spojrzał na mnie oczami pełnymi miłości z uśmiechem na twarzy. - Kocham cię Wiktorio. - i nagle stało się ciemno, cicho, głucho. 
- Andrzej! Gdzie jesteś?! - krzyczę. O nie! Znowu jestem sama, a na około mnie nie ma nic.- Gdzie jesteś Andrzej?! Nie zostawiaj mnie teraz! Nie zostawiaj mnie! 

___________________________________________________________
Ufff. Już myślałam, że w tym tygodniu nie uda mi się dodać rozdziału, ale jednak UDAŁO SIĘ! :) No nic nie będę więcej pisać. Epilog opowiadania najprawdopodobniej pojawi się 21 marca, czyli w piątek.

Pozdrawiam, Kalora ;*

sobota, 8 marca 2014

Rozdział 8.

ROK PÓŹNIEJ 
Jestem w mieście, w którym bez ciebie jest cholernie pusto. Cały czas w myślach powracam do wspólnie spędzonych chwil, chociaż nie pamiętam ich za wiele z racji tego, że byłam naćpana. Ty byłeś przy mnie kiedy wszyscy mnie zostawili. Poświęcałeś mi swój czas, wyciągnąłeś mnie z dołka i się zakochałeś. Tak bardzo wystraszyłam się twojej miłości, że najzwyczajniej w świecie uciekłam. Żałuję, że nie poznałam Cię w innym momencie mojego życia. Może gdybym była normalna i zdrowa to teraz , zamiast być w mieście, którego nie znam, zamiast siedzieć w pustym mieszkaniu i zalewać się łzami, siedziałabym z Tobą w twoim mieszkaniu. Bylibyśmy razem tacy szczęśliwi. Zakochałam się w twoich oczach pełnych wiary. Tak cholernie tęsknie za ich widokiem. Nie wrócę, nie mogę, chociaż tak bardzo tego pragnę. 

Mieszkam teraz w Londynie. Całe dnie staram się pracować, by jak najmniej czasu spędzać w samotności, którą kiedyś tak kochałam i której pragnęła. A teraz to mój największy koszmar, wręcz katorga. Zmieniłam również swój wygląd, teraz jestem blondynką z pięknym uśmiechem, pod którym kryje się smutek, żal i ogromna tęsknota. Wiele razy chciałam skontaktować się z Andrzejem, by chociaż przez chwilę usłyszeć jego głos, jednak nie starcza mi odwagi by to zrobić. On już pewnie ułożył sobie życie z kimś lepszym ode mnie. No bo przecież, która z nas nie chciała by faceta takiego jak Andrzej? Tylko idiotka by go odtrąciła, taka idiotka jak ja. 
15 marca mija kolejna rocznica śmierci mamy. Bardzo długo zastanawiałam się czy mam pojechać do Polski, aby zapalić znicz i postawić kwiaty. Ciekawa jestem czy Patrycja wróciła do naszego domu. Ciekawie co u niej teraz słychać. Może ją odwiedzę? Nie. Nie, to nie jest dobry pomysł. Ona już napewno zapomniała o siostrze-narkomance. 
***
Zostawiłam walizkę w hotelu i kilka chwil później byłam na grobie mamy. Stały tam znicze i swieże kwiaty. Pewnie Patrycja tutaj była pomyślałam. Usiadłam na  ławce i zaczęłam wspominać. Nie wiem ile czasu tam siedziałam, ale kiedy zrobiło mi się już chłodno pożegnałam się z mamą i ruszyłam przed siebie. Nawet nie wiem kiedy i jak ale znalazłam się koło Ergo Areny. Kibice wchodzili na halę, a ja podeszłam do kasy i kupiłam bilet, nawet nie wiem dlaczego. Usiadłam na moim miejscu i po chwili usłyszałam oklaski. Obróciłam się i zobaczyłam jak zwodnicy PGE Skry wchodzą na boisku. Momentalnie odnalazłam GO! Był taki uśmiechnięty, ale czymś się różnił. W jego oczach nie było już tej wiary, nie było nadziei, nie było szczęści i radości. Był smutek, ból? Nagle nasze spojrzenia się spotkały, poczułam te cholerne motyle w brzuchu i uśmiechnęłam się delikatnie. Andrzej stał bez ruchu, jakby nie wierzył, że to ja. Jednak po chwili z ogromnym uśmiechem ruszył w moją stronę. Ja zrobiłam to samo. Kilka sekund później znalazłam się w jego ramionach. Poczułam jego zapach, poczułam się jak dawniej. 
- Matko Wiktoria!! To naprawdę Ty! No nie wierzę. - przytulił mnie jeszcze mocniej
- Ej, bo mnie udusisz! - powiedziałam śmiejąc się. 
- Ale się zmieniłaś. Prawie Ciebie nie poznałem. Co ty tutaj robisz?
- Przyjechałam do mamy. I tak jakoś wyszło, że jestem teraz tutaj. - odpowiedziałam z uśmiechem. 
- Andrzej, co to za pogaduchy. Wracaj do rozgrzewki!- zawołał trener Nawrocki
- Wiki poczekaj na mnie po meczu. Chcę Ci kogoś przedstawić. 
- Dobra, poczekam. 
Przez cały czas patrzyłam tylko na Andrzeja. Niby był ten sam, ale jednak coś się w nim zmieniło. Kiedy mecz się skończył, przeszłam przez bierki i podeszłam do Andrzeja. 
- Gratuluję wygranej! - krzyknęłam w kierunku Kłosa, który się tylko uśmiechnął. Chyba mnie nie poznał. 
- Tu jesteś wszędzie Ciebie szukam. - usłyszałam za plecami. - Wiki to Monika, moja narzeczona. - i w ten oto sposób Andrzej wbił w moje serce milion małych, ostrych noży. 
- Miło mi ciebie poznać. Monika jestem. - blondynka wyciągnęła w moim kierunku rękę. Stałam przez chwilę nie ruchomo. Nie wierzyłam w to. Czułam jak w moich oczach gromadzą się łzy. 
- Wiktoria. - uścisnęłam jej dłoń. - Muszę już lecieć.- powiedziałam i nie czekając na nic szybko wyszłam z hali. Kiedy znalazłam się na zewnątrz wybuchałam płaczem i pobiegłam w stronę hotelu. 
Siedziałam na łóżku i płakałam. Jak mogłam być taka naiwna? Myślałam, że on na mnie poczeka? Nie doczekanie!! Właśnie szłam do łazienki, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi. Pewnie ktoś z obsługi pomyślała. Otarłam szybko łzy i otworzyłam drzwi. Zobaczyłam Andrzeja 
- A co ty tutaj robisz?- zapytałam ze zdziwieniem
- Możemy porozmawiać?
- Wejdź. 
Usiadłam na łóżku, a on naprzeciwko mnie. 
- To o czym chcesz rozmawiać?- zapytałam po chwili ciszy.
- Opowiadaj co działo się przez ten rok w twoim życiu.
- Jeśli chodzi o narkotyki to możesz być spokojny. Jestem czysta, nie biorę. 
- To dobrze. A czemu się nie odzywałaś?
- A po co?
- Przecież obiecałaś. 
- Andrzej nie oszukujmy się. Ty masz teraz swoje życie, ja wracam jutro do Londynu, więc nie ma po co rozmawiać o przeszłości.
- Jak to do Londynu?
- Pracuję i mieszkam tam teraz. - cisza - No i dziękuję, że mnie posłuchałeś i ułożyłeś sobie życie. Monika to pewnie super dziewczyna, skoro już się jej oświadczyłeś. Na kiedy planujecie ślub?- Andrzej świdrował mnie wzorkiem i czułam, że zaraz odkryje, że wcale nie jestem zadowolona z tej sytuacji.
- Kiedy wracasz do Polski?
- Nigdy. Nic mnie już tutaj nie trzyma...

Z PERSPEKTYWY ANDRZEJA
Wiktoria bardzo się zmieniła, ale jej oczy nadal są takie same, czyli pełne smutku. Chociaż żeby to teraz dostrzec trzeba długo jej się przyglądać. Nauczyła się to ukrywać. Gdy powiedziała, że nie wraca do Polski na stałe poczułem ukłucie w serce. Gdy tylko zobaczyłem ją w ten na meczu moje uczucia do niej od razu odżyły. Nie oszukujmy się byłem z Moniką, aby zapomnieć o Wiktorii. Teraz kiedy ona jest tak blisko mnie nie mogę pozwolić znowu jej uciec. Zbliżam się do jej twarzy i składam delikatny pocałunek. Ona nie pozostaje mi dłużna...


________________________________________________________________
Nie, nie, nie! To nie miało tak wyglądać ;( Przepraszam ;/
Jakoś nie mogłam się zebrać do stworzenia tego rozdziału, ale jakoś, po wielu trudnych chwilach udało mi się i coś napisałam.
Dziękuję za wyświetlenia i komentarze :*

Wszystkiego najlepszego z okazji naszego święta kochane :*

Trzymajcie się. Kalora ;)

Jeszcze dwa rozdziałki ;(

CZYTASZ=KOMENTUJESZ