- A jak pani zachowałaby się na moim miejscu? Dla mnie życie nie ma już sensu. Nie mogę grać i nie mam mamy, więc po co mam żyć? - mówiłam, a ona w kółko powtarzała to samo
- Wiktorio, jesteś silną dziewczyną. Wrócisz jeszcze do gry tylko musisz zmobilizować się na rehabilitacji. A ze stratą mamy musisz się pogodzić. - miałam jej po dziurki w nosie.
Na szczęście po miesiącu opuściłam ten okropny szpital i zrezygnowałam dobrowolnie z terapii. Doszłam do wniosku, że sama muszę sobie z tym wszystkim poradzić. Na początku nie chciałam uczęszczać na rehabilitację, ale dla własnego dobra zdecydowałam się na nią. Chciałam chociaż odzyskać w jakimś stopniu sprawność.
I tak oto od 6 miesięcy poruszam się już bez kul.Mogę grać jedynie amatorsko, ale nie chce tego. Czuję się strasznie samotna, straciłam kontakt z przyjaciółmi. Nie mam nikogo oprócz mojej siostry Patrycji. Wspiera mnie, ale ona przecież ma własne życie i nie mogę jej tak wykorzystywać. Całe dnie spędzam w domu. Oglądam zdjęcia i wracam do chwil wspólnie spędzonych z mamą. Często wspominam te momenty kiedy to ona najbardziej mi pomagała, zawsze była na moich meczach, zawsze była obok. A teraz jej nie ma. Nie byłam na jej grobie. Nie jestem jeszcze na to gotowa. Wpadałam w straszną monotonię. Wstaję, jem, oglądam tv, przeglądam albumy nie mam się nawet do kogo odezwać, bo siostra całe dnie spędza w pracy. Dlatego dzisiaj postanowiłam coś w sobie zmienić. Włosy z jasnego brązu przefarbowałam na czerń, w uszach pojawiło się kilka dodatkowych dziurek a w dłoni między palcami pojawił się papieros. Tak papieros, mimo tego, że byłam sportowcem od zawsze uwielbiałam palić. Kryłam się z tym, ale teraz to i tak nie ma sensu.
W momentach kryzysu to właśnie zaciągnięcie dymem jest jak ukojenie. Ale niestety również palenie przestało mi pomagać. Znalazłam inne, bardzo skuteczne rozwiązanie na poradzenie sobie ze strasznym bólem, samotnością i w pewnym stopniu odrzuceniem.
***
Zmierzam przed siebie mam
straszną ochotę na papierosa, ale moja awaryjna paczka została razem z torebką
w domu. Zauważam w oddali grupkę chłopaków, czym prędzej podbiegam do nich i
proszę o papierosa. Już po chwili dym pieści moje płuca. Dostaję również piwo i
połykam kilka tabletek. Siadam pod murkiem zamykam oczy i czuję że spadam w
czarną przepaść. Oddalam się od światła. Niechęcę spadać! Krzyczę, żeby mnie
ktoś złapał. Jednak nikt nie reaguję. Spadam cały czas spadam. Ale przynajmniej
nie czuję bólu. Chociaż tutaj. Nawet zaczyna mi się to wszystko podobać. Nagle
w oddali dostrzegam znajomą postać. Tak rozpoznaję ją. To moja mama. Zbliżam
się do niej, jest uśmiechnięta i szczęśliwa. Wyciąga do mnie rękę. Już zaraz
złapię cię mamo! Mam już ją dotknąć gdy nagle mama zaczyna się oddalać. Mamo
nie odchodź. Wróć. Krzyczę, jednak ona zniknęła całkowicie.
Obudziłam się w swoim łóżku,
strasznie bolała mnie głowa. Nie pamiętałam nic z wczorajszego dnia. Zeszłam na
dół do kuchni. Na stole znalazłam kartkę:
Wiktoria.
Śniadanie masz w lodówce. Wrócę po południu, muszę załatwić sprawy związane z
pogrzebem mamy.. zadzwoń do mnie jak się obudzisz. P.
Łzy spłynęły mi momentalnie
po policzku. Poszłam do pokoju i zapaliłam papierosa. Nie byłam głodna, czułam
tylko ogromną pustkę w sercu. Zadzwoniłam do siostry. Poprosiła żebym zrobiła
zakupy. Nie protestowałam, przy okazji kupię papierosy, pomyślałam.
Gdy wychodziłam ze sklepu zobaczyłam
Bola. Poprosiłam go o kolejną działkę. Znowu chciałam spotkać się z mamą.
***
I w ten
oto sposób to wszystko się zaczęło. Narkotyki w tamtym czasie były moim jedynym
lekarstwem na wszystko. Nie pamiętam nic z pogrzebu mamy. Miałam wszystko i
wszystkich gdzieś. Cały czas byłam na haju. Cały czas żyłam w świecie
pozbawionym zmartwień i bólu. Codziennie wracałam do domu po nocach.
Imprezowałam, ćpałam, piłam i tak w kółko. Liczyło się dla mnie tylko to jak
zdobyć kasę na narkotyki. Nie umiałam już bez nich funkcjonować. Na początku
zaczęło się niewinnie od kilku tabletek kwasu pod językiem, potem przerzuciłam
się na maryśkę i haszysz. To mi wystarczało, dopóki nie poznałam smaku
mocniejszych narkotyków.
___________________________________________________________
Mamy pierwszy rozdział.. Mam nadzieję, że ktoś w końcu odważy się skomentować moje marne wypociny. Śmiało nie gryzę :D
Z racji tego, że przede mną ostatni tydzień ferii ( ;C ) w następnym tygodniu pojawią się może dwa kolejne rozdziały.
Dzisiaj mecz SKRA - ZAKSA, oczywiście trzymamy kciuki za Bełchatowian :)
Pozdrawiam,
Kalora ;*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz