ROK PÓŹNIEJ
Jestem w mieście, w którym bez ciebie jest cholernie pusto. Cały czas w myślach powracam do wspólnie spędzonych chwil, chociaż nie pamiętam ich za wiele z racji tego, że byłam naćpana. Ty byłeś przy mnie kiedy wszyscy mnie zostawili. Poświęcałeś mi swój czas, wyciągnąłeś mnie z dołka i się zakochałeś. Tak bardzo wystraszyłam się twojej miłości, że najzwyczajniej w świecie uciekłam. Żałuję, że nie poznałam Cię w innym momencie mojego życia. Może gdybym była normalna i zdrowa to teraz , zamiast być w mieście, którego nie znam, zamiast siedzieć w pustym mieszkaniu i zalewać się łzami, siedziałabym z Tobą w twoim mieszkaniu. Bylibyśmy razem tacy szczęśliwi. Zakochałam się w twoich oczach pełnych wiary. Tak cholernie tęsknie za ich widokiem. Nie wrócę, nie mogę, chociaż tak bardzo tego pragnę.
Mieszkam teraz w Londynie. Całe dnie staram się pracować, by jak najmniej czasu spędzać w samotności, którą kiedyś tak kochałam i której pragnęła. A teraz to mój największy koszmar, wręcz katorga. Zmieniłam również swój wygląd, teraz jestem blondynką z pięknym uśmiechem, pod którym kryje się smutek, żal i ogromna tęsknota. Wiele razy chciałam skontaktować się z Andrzejem, by chociaż przez chwilę usłyszeć jego głos, jednak nie starcza mi odwagi by to zrobić. On już pewnie ułożył sobie życie z kimś lepszym ode mnie. No bo przecież, która z nas nie chciała by faceta takiego jak Andrzej? Tylko idiotka by go odtrąciła, taka idiotka jak ja.
15 marca mija kolejna rocznica śmierci mamy. Bardzo długo zastanawiałam się czy mam pojechać do Polski, aby zapalić znicz i postawić kwiaty. Ciekawa jestem czy Patrycja wróciła do naszego domu. Ciekawie co u niej teraz słychać. Może ją odwiedzę? Nie. Nie, to nie jest dobry pomysł. Ona już napewno zapomniała o siostrze-narkomance.
***
Zostawiłam walizkę w hotelu i kilka chwil później byłam na grobie mamy. Stały tam znicze i swieże kwiaty. Pewnie Patrycja tutaj była pomyślałam. Usiadłam na ławce i zaczęłam wspominać. Nie wiem ile czasu tam siedziałam, ale kiedy zrobiło mi się już chłodno pożegnałam się z mamą i ruszyłam przed siebie. Nawet nie wiem kiedy i jak ale znalazłam się koło Ergo Areny. Kibice wchodzili na halę, a ja podeszłam do kasy i kupiłam bilet, nawet nie wiem dlaczego. Usiadłam na moim miejscu i po chwili usłyszałam oklaski. Obróciłam się i zobaczyłam jak zwodnicy PGE Skry wchodzą na boisku. Momentalnie odnalazłam GO! Był taki uśmiechnięty, ale czymś się różnił. W jego oczach nie było już tej wiary, nie było nadziei, nie było szczęści i radości. Był smutek, ból? Nagle nasze spojrzenia się spotkały, poczułam te cholerne motyle w brzuchu i uśmiechnęłam się delikatnie. Andrzej stał bez ruchu, jakby nie wierzył, że to ja. Jednak po chwili z ogromnym uśmiechem ruszył w moją stronę. Ja zrobiłam to samo. Kilka sekund później znalazłam się w jego ramionach. Poczułam jego zapach, poczułam się jak dawniej.
- Matko Wiktoria!! To naprawdę Ty! No nie wierzę. - przytulił mnie jeszcze mocniej
- Ej, bo mnie udusisz! - powiedziałam śmiejąc się.
- Ale się zmieniłaś. Prawie Ciebie nie poznałem. Co ty tutaj robisz?
- Przyjechałam do mamy. I tak jakoś wyszło, że jestem teraz tutaj. - odpowiedziałam z uśmiechem.
- Andrzej, co to za pogaduchy. Wracaj do rozgrzewki!- zawołał trener Nawrocki
- Wiki poczekaj na mnie po meczu. Chcę Ci kogoś przedstawić.
- Dobra, poczekam.
Przez cały czas patrzyłam tylko na Andrzeja. Niby był ten sam, ale jednak coś się w nim zmieniło. Kiedy mecz się skończył, przeszłam przez bierki i podeszłam do Andrzeja.
- Gratuluję wygranej! - krzyknęłam w kierunku Kłosa, który się tylko uśmiechnął. Chyba mnie nie poznał.
- Tu jesteś wszędzie Ciebie szukam. - usłyszałam za plecami. - Wiki to Monika, moja narzeczona. - i w ten oto sposób Andrzej wbił w moje serce milion małych, ostrych noży.
- Miło mi ciebie poznać. Monika jestem. - blondynka wyciągnęła w moim kierunku rękę. Stałam przez chwilę nie ruchomo. Nie wierzyłam w to. Czułam jak w moich oczach gromadzą się łzy.
- Wiktoria. - uścisnęłam jej dłoń. - Muszę już lecieć.- powiedziałam i nie czekając na nic szybko wyszłam z hali. Kiedy znalazłam się na zewnątrz wybuchałam płaczem i pobiegłam w stronę hotelu.
Siedziałam na łóżku i płakałam. Jak mogłam być taka naiwna? Myślałam, że on na mnie poczeka? Nie doczekanie!! Właśnie szłam do łazienki, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi. Pewnie ktoś z obsługi pomyślała. Otarłam szybko łzy i otworzyłam drzwi. Zobaczyłam Andrzeja
- A co ty tutaj robisz?- zapytałam ze zdziwieniem
- Możemy porozmawiać?
- Wejdź.
Usiadłam na łóżku, a on naprzeciwko mnie.
- To o czym chcesz rozmawiać?- zapytałam po chwili ciszy.
- Opowiadaj co działo się przez ten rok w twoim życiu.
- Jeśli chodzi o narkotyki to możesz być spokojny. Jestem czysta, nie biorę.
- To dobrze. A czemu się nie odzywałaś?
- A po co?
- Przecież obiecałaś.
- Andrzej nie oszukujmy się. Ty masz teraz swoje życie, ja wracam jutro do Londynu, więc nie ma po co rozmawiać o przeszłości.
- Jak to do Londynu?
- Pracuję i mieszkam tam teraz. - cisza - No i dziękuję, że mnie posłuchałeś i ułożyłeś sobie życie. Monika to pewnie super dziewczyna, skoro już się jej oświadczyłeś. Na kiedy planujecie ślub?- Andrzej świdrował mnie wzorkiem i czułam, że zaraz odkryje, że wcale nie jestem zadowolona z tej sytuacji.
- Kiedy wracasz do Polski?
- Nigdy. Nic mnie już tutaj nie trzyma...
Z PERSPEKTYWY ANDRZEJA
Wiktoria bardzo się zmieniła, ale jej oczy nadal są takie same, czyli pełne smutku. Chociaż żeby to teraz dostrzec trzeba długo jej się przyglądać. Nauczyła się to ukrywać. Gdy powiedziała, że nie wraca do Polski na stałe poczułem ukłucie w serce. Gdy tylko zobaczyłem ją w ten na meczu moje uczucia do niej od razu odżyły. Nie oszukujmy się byłem z Moniką, aby zapomnieć o Wiktorii. Teraz kiedy ona jest tak blisko mnie nie mogę pozwolić znowu jej uciec. Zbliżam się do jej twarzy i składam delikatny pocałunek. Ona nie pozostaje mi dłużna...
________________________________________________________________
Nie, nie, nie! To nie miało tak wyglądać ;( Przepraszam ;/
Jakoś nie mogłam się zebrać do stworzenia tego rozdziału, ale jakoś, po wielu trudnych chwilach udało mi się i coś napisałam.
Dziękuję za wyświetlenia i komentarze :*
Wszystkiego najlepszego z okazji naszego święta kochane :*
Trzymajcie się. Kalora ;)
Jeszcze dwa rozdziałki ;(
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Ej! On wcale nie jest zły!
OdpowiedzUsuńNie oszukujmy się. W życiu prawie nigdy nic nie idzie po naszej myśli. Andrzej miał prawo ułożyć sobie życie, ale jak sam powiedział, dalej coś czuje do Wiki. Tylko czy to coś zmieni? Czy Andrzej zostawi Monikę i będzie z Wiktorią?
Ach.. Życie czasami jest beznadziejne. Mimo to mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się do nich los uśmiechnie.
PS. zapraszam Cię bardzo serdecznie na nowy rozdział. http://serca-jak-herbatniki.blogspot.com
Pozdrawiam! "**
oj coś czuję, że A i W są jak bumerangi i jeszcze "coś" z tego będzie.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam cieplutko :*
Fajnie, że Wiki wróciła nawet na tak krótko :* oj Andrzej, zjebałeś, ale mam nadzieję, że się poprawisz. Super rozdział kochana ! :*
OdpowiedzUsuńChyba doszło do czegoś gorętszego pomiędzy nimi i nareszcie nie była to kłótnia ;) If you know what I mean :D
OdpowiedzUsuńMam ogromną nadzieję, że relacje między W. i A. na tym się nie skończą i będą szczęśliwą młodą parą.
Postaram się być w terminie na następnym rozdziale :D
PS.Dwa to stanowczo za mało ;)
nicwspolnego.blogspot.com - dziewiąteczka :D
OdpowiedzUsuńSuper rozdział! W sumie też liczyłam ze Andrzej będzie na nią czekał.. Ale teraz jest szansa żeby rozstał się z Moniką a był z Wiktoria! :) Pozdrawiam cieplutko i zapraszam do mnie :)
OdpowiedzUsuń10! :D
OdpowiedzUsuńzapraszam :*
nowy, zapraaszam :) nicwspolnego.blogspot.com
OdpowiedzUsuńAndrzej jasna choinka, powiedz jej w końcu, wyznaj jej swoje uczucia, rozstań się z Moniką! Rozdział cudowny zapraszam na nowy u mnie zawsze-warto-miec-nadzieje.blogspot.com
OdpowiedzUsuń