sobota, 8 lutego 2014

Rozdział 4.

DWA TYGODNIE PÓŹNIEJ 
Jestem pod ciągłą opieką, a raczej kontrolą, Patrycji i Andrzeja. Pilnują mnie na zmianę. Nie mogę sama wychodzić z domu, a już powoli kończy mi się hera. Wstrzykuję sobie małe dawki, żeby normalnie funkcjonować. robię to po kryjomu w łazience. Nie wbiłam się już w żyły na przedramionach, przerzuciłam się na stopy. Przynajmniej oni niczego nie zauważą. Ta ich ciągła chęć pomagania mi, kontrolowania i spędzania ze mną czasu powoli mnie, że tak delikatnie powiem WKURWIA!!! Ja po prostu uwielbiam pobyć trochę w samotności, bo tylko wtedy tak naprawdę mogę przenieść się do mojego perfekcyjnie ułożonego świata. 
Patrycja wyszła do pracy, więc dzisiaj moją nianią jest Andrzej. 
- Mogę? - słyszę pukanie do drzwi mojego pokoju. 
- No jak musisz. - odpowiadam, a on siada naprzeciwko mnie na łóżku. 
- Musimy porozmawiać.
- Jeżeli chodzi ci o to czy sobie władowałam to spokojnie mogę ci pokazać ręce. - podwijam rękawki od bluzy
- Nie o to chodzi. - przerywa mi. - W sobotę gramy w Energii mecz z Resovią.
- I co z tego?
- No i akurat w ten dzień twoja siostra musi być w pracy..
- A ja nie mogę zostać sama w domu.- przerywam mu
- Pojedziesz ze mną, wyrwiesz się stąd, poznasz chłopaków. Zgódź się. 
- A czy mam jakieś inne wyjście?- pytam z ironią
- Wiktoria..
- Andrzej, nie rozśmieszaj mnie, dobrze? Przecież i tak wiesz, że z tobą pojadę więc po co się mnie pytasz?
- Uspokój się.
- Jestem bardzo spokojna.
- Dlaczego my nie możemy normalnie porozmawiać? 
- A o czym mamy rozmawiać? O tym dlaczego ćpam? 
- Chciałbym się dowiedzieć jak to wszystko się zaczęło. Chciałbym ci pomóc. 
- Mówiłam ci już coś na ten temat. A teraz wyjdź. Chcę być chociaż przez 5 minut sama do cholery! - krzyczę. Gdy Andrzej wyszedł szybko sięgnęłam do torebki i zrobiłam sobie zastrzyk. 
Następnego dnia musiałam wstać wcześnie rano, ponieważ pan idealny musiał zdążyć na popołudniowy trening. W pośpiechu wpakowałam do torby kilka rzeczy na zmianę, kosmetyki, dwie strzykawki, dwie ostatnie działki. Przez noc przygotowałam sobie plan, który, mam nadzieję, uda mi się zrealizować. 
Koło godziny 13 byliśmy na miejscu. Andrzej wziął torbę treningową i 15 minut później byliśmy już przed Energą. 
- Idź usiądź na trybunach, a ja się szybko przebiorę i przedstawię cię chłopakom. 
- Spoko. 
Kiedy weszłam na halę przypomniały mi się wszystkie chwile spędzone na boisku. Litry potu wylane na treningach, emocje podczas meczy, godziny spędzone na dopracowywaniu zagrywki i ataków. Tak cholernie za tym tęsknie.. Usłyszałam siatkarzy wchodzących więc szybko otarłam spływające po moich policzkach łzy. 
- Chłopaki, a to jest właśnie Wiktoria.
- Cześć wszystkim. - zmusiłam się na uśmiech, po chwili znałam już wszystkich zawodników Bełchatowskiej Skry. Kolejne dwie godziny spędziłam na trybunach. W mojej głowie pojawiały się obrazy związane z siatkówką. Pierwszy raz od dłuższego czasu pragnęłam znowu wyjść na boisko, pragnęłam grać. Wiedziałam jednak, że nie mam już szans na powrót.

SOBOTA, DZIEŃ MECZU 
Hala wypełniona kibicami w żółto-czarnych strojach skacze z radość. Skra pokonała Resovię i jest liderem w tabeli. 
- Wiki chodź! - słyszę Andrzeja i posłusznie wchodzę na boisko. 
- To jest Pit, a to Kosa. 
- Cześć, to ty jesteś tą Wiktorią o której tyle słyszałem, bardzo miło mi ciebie poznać. - uścisnęłam dłoń wysokiego blondyna 
- Rozumiem, że będziesz z nami świętować?- zapytał Kosa
- A czy twoja drużyna przypadkiem nie przegrała? - dodał Andrzej 
- Oj tam, źle się wyraziłem. Chodziło mi o to, czy Wiktoria będzie u Kłosa.
- No oczywiście, że będę. - wymuszony uśmiech 
- Dobra, to w takim razie do zobaczenia później. 
- Słuchaj, poczekaj tutaj na mnie. Przebiorę się tylko i za 5 minut jestem. Nie ruszaj się stąd, ok?- zapytał Andrzej
- Spokojnie, poczekam. Trochę zaufania. - i znowu uśmiech - No idź się już przebrać, bo nie zdążymy na tą imprezę. 
- Za chwilkę jestem z powrotem. 
Gdy tylko upewniłam się, że siatkarz jest w szatni czym prędzej wybiegłam z hali. DZIĘKI CI BOŻE W KOŃCU JESTEM WOLNA! W KOŃCU SOBIE ZAĆPAM! Biegłam pod adresem, który dostałam od Bola, była to melina niedaleko dworca. Kupiłam sobie towar za kasę, którą udało mi się zaoszczędzić. Towar był najlepszej jakości. Zamknęłam się w dworcowej toalecie, napełniłam strzykawkę i poczułam ogromną ulgę.. Jestem w raju! pomyślałam.

Z PERSPEKTYWY ANDRZEJA
Wziąłem szybki prysznic, przebrałem się i poszedłem znowu na halę po Wiktorię. Wchodzę a tam pusto nikogo nie ma, oprócz ochroniarzy. 
- Przepraszam nie widział pan takiej dziewczyny w długich czarnych włosach, w czarnej kurtce? Miała tutaj na mnie poczekać, ale jej nie ma. 
- Była tu taka jedna, ale wybiegła stąd przed chwilą. 
No kurde! Nie wierzę!
- Ej co jest?- zapytał Kłos
- Wiktoria zniknęła, kurwa. 
- Na serio?
- Pewnie ćpa. 
 - Dobra stary musimy jej poszukać. 
- Tylko gdzie? 
- Objedziemy cały Bełchatów na pewno ją znajdziemy. 
Przez następne dwie godziny ja, Kłosu, Pit i Kosa szukaliśmy Wiktorii. Zrezygnowani pojechaliśmy na dworzec. Nie wiem co mnie natchnęło, ale postanowiłem sprawdzić toalety. Gdy otworzyłem drzwi do kabiny zamarłem. Zobaczyłem Wiktorię.. Leżała na podłodze, była strasznie blada, w przedramieniu miała wbitą strzykawkę. 
- Kurwa! Otwórz oczy!- krzyczałem, a ona nawet nie drgnęła. - Dlaczego? Dlaczego to zrobiłaś?


_________________________________________________________________________
Tadam! Kolejny rozdział, akcja się trochę rozkręciła. Ciekawa jestem waszych opinii.
Wiem, że miałam dodać dopiero gdy będę miała po trójką przynajmniej 5 komentarzy, ale nie mogłam się powstrzymać :D Po za tym widzę, że nie chcecie tego komentować, więc zmuszać nikogo nie zamierzam. A opowiadanie na pewno dokończę. Mimo to pragnę podziękować tym kilku osobą, które zostawiły tutaj po sobie jakiś ślad. DZIĘKI DZIEWCZYNY TO NAPRAWDĘ DLA MNIE DUŻO ZNACZY :*

A piosenka, która natchnęła mnie do napisania tego czegoś na górze to MYSLOVITZ - DŁUGOŚĆ DŹWIĘKU SAMOTNOŚCI <3 :)

PS. Mam ogromną prośbe. Niech każdy kto to przeczyta pozostawi po sobie komentarz, ok? ;)

No to chyba wszystko, także ten
Pozdrawiam, Kalora ;*

5 komentarzy:

  1. Myślę, że musi dać sobie pomóc. Tylko, że ona nie chce, nie rozumie w jakie się tarapaty wpakowała... Nie wiem czy samemu Wronie i Patrycji się to uda... Czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie jest. Tylko czemu ona cpa :c widać, że Andrzej chcę jej pomoc, niech mu pozwoli :* do następnego :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej :D
    No przeczytałam te 4 rozdziały i powiem, że jestem w szoku o.O. Nigdy, przenigdy nie czytałam takiego bloga. Jestem przerażona jak sobie zatruła życie przez te narkotyki. A kilka dni temu w szkole miałam rozmowę na temat narkotyków wśród młodzieży hahahha :P. Pozdrawiam i czekam na następny Dooma :).

    OdpowiedzUsuń
  4. Piszesz o dość specyficznych rzeczach, co mnie przeraziło momentami xD Po co narkotyki xD Ale taka jest wizja autora, więc nie czepiam się już, spokojnie :D Jednak widzę dużo dialogów, niestety bez opisów :c popracuj nad tym ;D
    Proponuję plecenie za polecenie - jeśli się zgadzasz napisz w temacie na moim blogu.
    http://cursed-psychopath.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny blog! Szkoda mi Wiktorii ze robi ze sobą coś takiego. Ale widać ze Wrona chce jej pomóc.. mam nadzieje ze mu się uda ;) pozdrawiam i zapraszam do mnie http://siatkarskie-sny-czy-ty.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń