Czemu tutaj jest tak ciemno? Do cholery jasnej gdzie jest Andrzej? Gdzie ja w ogóle jestem?
- Córeczko.- aż podskoczyłam gdy usłyszałam głos, wszędzie go rozpoznam
- Mamo?- odwróciłam się i zobaczyłam ją, stała naprzeciwko mnie, jej blask drażnił moje oczy.
- Wiktoria jestem już pewna, że teraz sobie poradzisz.
- O czym ty mówisz?
- Jesteś silna. Tylko nie popełniał dwa razy tych samych błędów. Walcz o siebie, walcz o swoje marzenia. Nigdy się nie poddawaj. Pamiętaj o tej lekcji, którą przeszłaś. Zawsze będę obok ciebie. - zaczęła się oddalać - Kocham cię córeczko.- była coraz dalej i miała taki przepiękny szczery uśmiech
- Ja ciebie też kocham mamo. - powiedziałam.
- Wiki otwórz oczy. - usłyszałam głos bardzo znajomy. Po woli podnosiłam strasznie ciężkie powieki i zobaczyłam Patrycję
- Co ty tutaj robisz?- zapytałam zdziwiona i po sekundzie coś do mnie dotarło -Gdzie jest Andrzej? Co się z nim dzieje?
- Z kim? Nigdy nie było tutaj żadnego Andrzeja. - siostra odpowiedziała spokojnie
- Jak to? Przecież jechaliśmy razem samochodem do Bełchatowa i nagle wszystko zniknęło wszędzie było ciemno, zostałam sama. - z moich oczu powoli spływały łzy.
- Wiktoria ja naprawdę nie wiem o czym ty mówisz. Byłaś w śpiączce przez prawie rok.
- To nie prawda. Kłamiesz! - krzyczałam, byłam zła, że mi nie wierzyła.
- Był mecz o mistrzostwo Polski i doznałaś kontuzji kolana i miałaś operację. Na dodatek w tym samym czasie mama miała wypadek..
- I zginęła, a ja chciałam popełnić samobójstwo. - powoli przypominałam sobie te wydarzenia
- Mo i po tym zapadłaś w śpiączkę.
- Nie, wyszłam ze szpitala, miałam rehabilitację, ale przestałam grać. Zaczęłam ćpać, poznałam Andrzeja, który pomógł mi się wyleczyć. Byłam w Londynie, ale wróciłam tutaj, a ty zerwałaś ze mną kontakt.
- Musiało Ci się to przyśnić. Przez prawie rok codziennie siedziałam tutaj w szpitalu przy twoim łóżku i czekałam aż się obudzisz. Jeżeli mi nie wierzysz to zapytaj lekarza. Pójdę po niego. - wyszła.
Czyli tak naprawdę nigdy nie poznałam Andrzeja? Nie to nie może być prawda.
Kolejne pół roku spędziłam na intensywnej rehabilitacji. Chciałam jak najszybciej wrócić znowu do gry w siatkówkę. Walczyłam codziennie, by jak najszybciej odzyskać w pełni sprawność. Tym razem nie byłam osamotniona w walce. Miałam wsparcie Patrycji, koleżanek z drużyny, no i oczywiście mamy. Nawet nie wiem skąd miałam w sobie tyle siły. W tym czasie przeszłam jeszcze terapię z psychologiem. Opowiedziałam pani Agnieszce o tamtym moim życiu, ta historia była dla niej nieco dziwna, ale bardzo pomogła mi poukładać sobie wszystko. Pomogła mi wrócić do prawdziwej rzeczywistości. Jednak gdzieś z tyłu głowy miałam obraz Andrzeja. Słyszałam jego głos, widziałam oczy pełne radości, słyszałam jego śmiech, czułam jego dotyk i to było i jest dla mnie najdziwniejsze. Przecież tak naprawdę nigdy go nie poznałam, nigdy z nim nie rozmawiałam, a cząstka mnie nadal go kochała i pragnęła.
***
Powoli wracam już do normalnego siatkarskiego treningu. Cieszę się, że pomimo tak długiej nieobecności, wszyscy w klubie czekali na mój powrót. Z racji tego, że prawie całe dnie spędzałam na siłowni Patrycja wyciągnęła mnie na mecz siatkówki do Ergo Areny.
- To kto będzie grał? - zapytałam kiedy zmierzałyśmy w kierunku hali
- Lotos gra ze Skrą. - zamarłam. Czyli GO zobaczę. Przez resztę drogi nie odezwałam się już ani słowem. Kiedy siedziałyśmy już na trybunach nie mogłam opanować zdenerwowania. I wtedy wszedł On. Uśmiechnięty, radosny, szczęśliwy, przystojny, taki sam jakim go zapamiętałam. Motylki w moim brzuchu szalały jak zwariowane, chaos w głowie nie do opisania. Ogarnij się! powtarzałam w myślach. Nie mogłam ani trochę skupić się na meczu, cały czas obserwowałam tylko jego.
- Wiki! - Patrycja szturchnęła mnie za ramię.
- Co? co?
- Nie śpij. - zaśmiała się. - Masz wejść na boisko, kibice mają dla ciebie jakąś niespodziankę. - wstałam z miejsca i na nogach jak z waty weszłam na boisko.
- Pani Wiktorio mamy coś dla pani. - powiedziała niska brunetka i wręczyła mi koszulkę z nr 11 i zdjęcia od kibiców - To jest wyraz naszego wsparcia dla Pani. Trzymamy kciuki za szybki powrót na boisko.
- Dziękuję, to wspaniałe z waszej strony. Wiem, że zawsze mogę na was liczyć i obiecuję, że nie zawiodę i już niedługo zobaczycie mnie w akcji. - uśmiechnęłam się i ruszyłam na miejsce. Po drodze dostałam jeszcze kilka maskotek.
Kilka chwil później mecz dobiegł końca, jak się można było spodziewać Bełchatowianie wygrali za trzy punkty. Patrycja poszła do toalety a ja chciałam iść do samochodu i tam na nią poczekać. Wychodziłam właśnie z hali kiedy jedna z moich maskotek wypadła mi z rąk. Już schylałam się, żeby ją podnieść ale ktoś mnie uprzedził. Podniosłam wzrok i zobaczyłam Andrzeja , który hipnotyzował mnie spojrzeniem.
- To chyba twoje. - powiedział i wyciągnął w moim kierunku rękę z misiem. W głowie miałam istny mętlik więc przez chwilkę stałam nie wiedząc co zrobić.
- Dz-dziękuję. - odpowiedziałam i wyszłam
- Przepraszam. - usłyszałam nagle - Czy myśmy się przypadkiem już wcześniej nie spotkali? - zapytał, a ja zamarłam.
- Nie, to raczej byłoby nie możliwe. - uśmiechnęłam się
- Andrzej.- wyciągnął w moim kierunku dłoń.
- Wiktoria. - niepewnie uścisnęłam jego dłoń, a po moim ciele przeszedł miły dreszcz. A ON się uśmiechnął.
___________________________________________________________________________
Tadadam! To był ostatni rozdział historii Wiktorii i Andrzeja. Wiem, że może moje rozdziały nie są idealne, no ale w końcu to moje pierwsze opowiadanie i mimo wszystko jestem z siebie bardzo dumna i zadowolona, że dałam radę je napisać :) i jest mi cholernie smutno, że to się już skończyło ;/
Bardzo, bardzo, bardzo dziękuję moim wiernym czytelniczkom, które komentowały te moje wypociny xd i dzięki którym miałam ogromną motywację do dalszego pisania. Dziękuję dziewczyny ;* Myślałam, że naprawdę nikogo nie zainteresuje to co narodziło się w mojej głowie. Liczba wyświetleń też jest dla mnie szokująca, prawie 4000 O_o
Mam to wszystkich ogromną prośbę! Każdy kto przeczyta Epilog niech pozostawi po sobie ślad w postaci komentarza :) Chciałabym wiedzieć ile was naprawdę tutaj zajrzało ;)
Znikam z blogowego świata może na zawsze a może jeszcze wrócę..
Ale proszę nadal informujcie mnie o nowościach na waszych blogach w zakładce WASZE OPOWIADANIA :)
Trzymajcie się cieplutko, Kalora :*
No poprostu dziewczyno mizadzysz!! To jest świetne! Tak mi szkoda ze to juz koniec tej historii..:c Ale przyznam że epilog świetny! Nie spodziewałam się takiego końca ale był bardzo ciekawy ;) Mam nadzieje że wrócisz jak najszybciej z nową historia ;) Pozdrawiam cieplutko :*
OdpowiedzUsuńJejuu, szkoda, że już koniec :( tak się fajnie czytało :* kompletnie niwie spodziewałam się tego jak zakończysz :* ale pomimo tego, że historia się skoczyła, to ta Wiki i Andrzeja dopiero się zaczyna :* jak zaczniesz pisać jakiegoś bloga to daj znać, mojego bloga znasz :* caluję : )
OdpowiedzUsuńzaskoczyłaś mnie. pozytywnie. szkoda, że już kończysz... będę tęsknić! :( :*
OdpowiedzUsuńTak szkoda, że to już epilog... Bardzo mi się podoba jak zakończyłaś opowiadanie :)** czekam na kolejne, mam nadzieję, że mnie poinformujesz :)****
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i buźka :)***
zawsze-warto-miec-nadzieje.blogspot.com
jestem na Ciebie zła za to, że zakończyłaś to akurat jak tu trafiłam. ale kurczę.. miażdżysz. naprawdę. niespodziewany finał. jestem pod wielkim wrażeniem. genialnie, och ach ech. smutno, że już koniec. ale uwielbiam takie otwarte zakończenia. jeszcze raz, świetne opowiadanie ;)
OdpowiedzUsuńOkej. Takiego zakończenia to ja się nie spodziewałam. Ale epilog jest piękny, wiesz?
OdpowiedzUsuńCała historia według mnie oddaje realia prawdziwego życia, a epilog, chociaż dla niektórych mógłby się wydawać nieprawdopodobny, dla mnie jest taką małą iskiereczką, która rozjaśnia mrok. Bo jest happy end i to sprawia, że mam uśmiech na twarzy i łzy wzruszenia w oczach.
Nic wartego przeczytania już nie sklecę,ale naprawdę ciężko mi zostawić Andrzeja i Wiki za sobą :))
Pozdrawiam! :**
Bardzo fajny blog :) Zapraszam do siebie:
OdpowiedzUsuńhttp://siatkowka-jest-sportem-wyjatkowym.blogspot.com/
Piękne zakończenie :) Nie spodziewałam się, ale wyszło cudownie :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie: http://bede-walczyc-do-konca.blogspot.com/
Pozdrawiam :)
Zaskakujące, ale owszem, piękne zakończenie! Może to i lepiej, że to był sen bo teraz jej mama żyje a i może historia z Andrzejem się powtórzy? :)
OdpowiedzUsuńszkoda że już koniec ;c
OdpowiedzUsuńzapraszam do siebie ;*
http://volleyball333.blogspot.com/
No więc jestem tutaj taka zabłąkana istotka w 2016 roku. Cudowne opowiadanie.
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że Ci się podoba ;).
UsuńSuper, że po tak długim czasie ktoś jeszcze tutaj zagląda :)
Pozdrawiam, Kalora ;*