Wiesz co jestem okropna.
Wiesz co jestem straszna.
Wiesz co mam siebie dosyć.
Wiesz co JESTEM DZIWKĄ! JESTEM SZMATĄ!
Wiesz dlaczego? No tak, domyślasz się.. Puściłam się. Sprzedałam się. Byłam z jakimś oblechem po to, aby zdobyć kasę. Puściłam się dla niej, dla ukochanej HEROINY!!!
Jestem nic nie warta. Nienawidzę samej siebie. Nie chce na siebie patrzeć. Chce wyjść poza siebie!! Mam dość, mam dość tego wszystkiego. Mam dość tej ciągłej i pieprzonej chęci zaćpania..
Z PERSPEKTYWY ANDRZEJA
- Stary, gratuluję MVP. Zasłużyłeś na to.
- Dzięki Karollo.
- Musimy to uczcić wieczorem.
- No wiadomo.
Jak zawsze wychodzimy ostatni z szatni. Po piękny trzysetowym boju pokonujemy miejscową drużynę z Gdańska i jesteśmy liderami Plusligii. W dobrych humorach zmierzamy do autokaru, który znajduje się przed Ergo Areną. Kłos razem z Włodim planują jak spędzimy wieczór, kiedy ja dostrzegam JĄ na krawężniku. Przypomina mi się widok z przed kilkunastu lat. Bez namysłu podchodzę do niej.
- Przepraszam, co się stało? - kucam przed nią.
- Wszystko się spierdoliło. - odpowiada i bierze potężny łyk wódki.
- Daj mi to. - wyciągam z jej dłoni prawie pustą butelkę po alkoholu. Dziewczyna patrzy na mnie, a jej oczy są szklane i puste. Jest naćpana. Nie mogę jej teraz zostawić. Muszę pomóc.
- Chłopaki, wracajcie do autokaru. Wrócę później do hotelu.- oni protestują jednak nie słucham ich, zwracam się do dziewczyny - Gdzie mieszkasz? - jednak tym razem nie odpowiada mi. Ku mojemu zdziwieniu przytula się do mnie. Czuję jaka jest drobna, czuje jaka jest słaba. Nagle dzwoni jej telefon. Odbieram go, dzwoni jej siostra, podaje mi adres i prosi żebym ją odwiózł. Chwilę później wysiadam z taksówki i niosę dziewczynę na rękach do domu.
- Dziękuję, że się nią zaopiekowałeś. Gdyby nie ty, to nie wiem co by się z nią działo.- mówi Patrycja
- Nie musisz mi dziękować. Długo już ćpa?
- Z jakiś rok. Załamała się po śmierci mamy i po tym jak przez kontuzję musiała zrezygnować z profesjonalnej gry w siatkówkę. Wiki była najlepszą środkową. A teraz... Teraz tylko ćpa. Wpadła w nałóg. Jest z nią coraz gorzej, chociaż ona usilnie twierdzi, że to wszystko kontroluje. Jednak ja widzę, że uzależniła się. Nawet próbowałam z nią o tym porozmawiać, zawsze jednak kiedy poruszałam ten temat ona wpadała w złość. Nic do niej nie dociera. Jestem już bezsilna.
- Nie martw się. Pomogę jej z tego wyjść.
- Dlaczego chcesz jej pomóc?
Z PERSPEKTYWY WIKTORII
Gdzie ja jestem? Ah tak to mój pokój, tylko jak ja się tutaj znalazłam? Czuję się strasznie źle. Za mało władowałam? Nie, zmieszałam narkotyki z alkoholem. Tak fatalnie nie czułam się jeszcze nigdy. Zaraz zwymiotuję... Nie zdążyłam do łazienki i wszystko poszło na dywan... Nie wiem ile jeszcze będę wymiotować, ale już nie mam siły. Chce mi się strasznie pić. To są chyba objawy odstawienia heroiny. Kurde, robię sobie sama oczyszczenie. Nie chce tego! Chce sobie władować! Gdzie moja kurta? Sprawdzam wszystkie kieszenie. Nie mam nic. Nie mam nawet jednego malutkiego grama. Nic!!! Kurwa, jestem skończona. Zdechnę, zdechnę we własnych wymiocinach..
- Masz wodę. - słyszę męski głos.
- Dzięki. - biorę spory łyk, by po chwili zwrócić wszystko na moją podłogę. - nie patrz na to. Kim ty jesteś?
- Andrzej. Jesteś strasznie blada. Otworzę okno.
- Strasznie mi gorąco.
- Posiedzę z tobą.
Nie wiem czy nowo poznany Andrzej został ze mną, bo jakimś cudem udało mi się zasnąć. Śniła mi się piękna, duża strzykawka, wypełniona do pełna HEROINĄ. Taką czyściutką herą. Słyszałam jak mnie woła. Już do ciebie idę! powtarzałam. Obudziłam się z jeszcze większą ochotą zaćpania. Chciałam wstać z łóżka, ale czyjaś ręka mnie powstrzymała.
- Gdzie chcesz iść?- zapytał
- Nie twoja sprawa.
- Idziesz po heroinę.
- Nie rozumiesz, że jak zaraz nie właduję sobie to oszaleję?!- krzyknęłam
- Weź to. - dał mi tabletki. Połknęłam od razu całość. Kwas. Dał mi kwas. I że to niby ma mi zastąpić herę? Chyba oszalałeś pomyślałam.
Przez następne dwa dni pociłam się strasznie. Było mi na przemian ciepło i zimno. Mój pot strasznie cuchnął. Jak zabite zwierzę. Śmierdziałam jak coś martwego i zgniłego. Już w sobotę czułam się o niebo lepiej. Mogłam już "normalnie" funkcjonować. Oczywiście od razu chciałam iść po działkę, ale po pierwsze nie mam ani grosza a po drugie Andrzej by mnie nie wypuścił z domu.
- Już lepiej?- zapytał wchodząc do mojego pokoju. - Zejdź do kuchni, przygotowałem śniadanie.
- A gdzie Patrycja?
- W pracy.
- Tylko wezmę prysznic.
Wzięłam
zimny prysznic żeby się obudzić. Gdy suszyłam moje długie czarne włosy nie
mogłam patrzeć na swoje odbicie. Byłam strasznie blada, chuda, miałam ciemne
worki pod oczami, wzrok był pusty, niebieska barwa moich oczu stała się teraz
szara i bez wyrazu. Gdzie podziała się dziewczyna sprzed roku? Pełna energii do
życia. Szczęśliwa, mająca kochającą mamę? Siatkarka, która miała ambicje, aby
dostać się do kadry narodowej? Co się z nią stało? Teraz jestem tylko odbiciem w lustrze bez nadzei i bez szans na lepsze życie.
Kiedy zeszłam na dół Andrzej siedział w kuchni i czytał gazetę. Usiadłam naprzeciwko niego.
- Wyglądasz dużo lepiej. Tak zdrowiej. - zaczął
- Co masz na myśli?
- To w jakim stanie zobaczyłem cię na krawężniku przed halą. Byłaś prawie nie przytomna.
- No i co z tego?
-Czemu się tak zachowujesz?
- Jak? Jak się zachowuję? Co ty możesz w ogóle o mnie wiedzieć? Nie znasz
mnie więc mnie nie oceniaj!- krzyknęłam
- Uspokój się. – podszedł do mnie i złapał mnie za ręce
- Zostaw mnie! – chciałam się wyrwać
- Proszę pozwól sobie pomóc.- wpatrywał się we mnie tymi swoimi
niebieskimi oczami ze spokojem, a ja miałam kompletny mętlik w głowie.
- Człowieku, wcale mnie nie znasz a chcesz mi pomagać?!
- Tak, bo widzę jak to wykańcza się od środka!
-
Nie potrzebnie marnujesz swój czas- powiedziałam- Mnie się nie da pomóc,
rozumiesz? – stwierdziłam. On podszedł do mnie i tylko , mnie przytulił. W jego
ramionach poczułam się cholernie bezpieczna. Po chwili poczułam, że moje oczy
są niebezpiecznie wilgotne.
_________________________________________________________
Hej, mam dla was kolejny rozdział. Jest już Andrzej i teraz będzie Go coraz więcej :).
Ostatni dzień ferii, a od poniedziałku znowu szkoła ;(.
Kiedy w końcu będzie ciepło? Kiedy skończy się zima? Czy tylko ja mam jej dosyć?
PS. Wiecie co? Jutro będę na meczu Lotosu Trefla Gdańsk z Asseco Resovią Rzeszów ;). Nie mogę się doczekać.
PS2. Oczywiście zapraszam do komentowania, bo to naprawdę bardzo motywuje do pisania. Bardzo chciałabym podziękować LOLI za pierwszy komentarz. Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak wiele radości mi sprawiłaś. Dziękuję ;*
PS3. KOLEJNY ROZDZIAŁ POJAWI SIĘ DOPIERO KIEDY BĘDĘ MIAŁA MIN. 5 KOMENTARZY!!! także ten, czekam na opinie ;)
a co mi tam, użyje szantażu :D
Pozdrawiam, Kalora :*
piątek, 31 stycznia 2014
wtorek, 28 stycznia 2014
Rozdział 2.
Piątkowego wieczora zmierzałam w dobrze znanym mi kierunku do naszego "raju".
- Cześć wszystkim. - powiedziałam i standardowo usiadłam obok Bola. Miałam dość dobry humor, bo już w domu wzięłam garść kwasu i spaliłam dwa jointy.
- Dzisiaj mam coś specjalnie dla ciebie. - chłopak pokazał mi woreczek z białym proszkiem - Będziesz po tym jeszcze silniejsza niż teraz. Daj rękę. - chwilkę wahałam się, ale podałam mu ją. Widziałam jak napełnia strzykawkę narkotykiem i powoli wbija igłę w moją żyłę. Poczułam lekki ból, jednak po chwili czułam się cudownie.
- Miałeś rację jest super! - krzyczałam z radości. Wszystkie moje problemy zniknęły. Znalazłam się w moim świecie, w moim własnym wymiarze.
Przez kilka tygodni miałam wystarczająco dużo pieniędzy na zakup kolejnej działki amfy. Nauczyłam się sama robić sobie zastrzyki, więc zaopatrzyłam się w potrzebny do tego sprzęt: strzykawki, igły, łyżeczki, świece, zapalniczki. Nie ładowałam sobie codziennie tylko tak co dwa lub trzy dni. Bolo miał dobrego dostawcę, którego towar był pierwszej jakości, był najlepszy i najczystszy.
***
Dziś mija rok od kiedy mama zginęła i rok od kiedy nie gram. Od rana nie wychodzę z pokoju. Wpadłam w ciąg a została mi tylko jedna działka amfy. Czym prędzej ładuję sobie w żyłę i biegnę w kierunku domu Bola. Kurde, za mało władowałam nie mam siły. Nic nie pomaga. Bo 5 minutach jestem na miejscu.
- Stary, pomóż mi! Daj mi coś. Za mało władowałam.
- Masz kasę?
- Mam. - zabrałam Patrycji z portfela.
- Siadaj i poczekaj chwilę.
- Tylko szybko, zaraz nie wytrzymam tego bólu.
Po chwili chłopak przyniósł mi pełną strzykawkę.
- To na pewno uśmierzy ból.
- Kurwa. - przeklinam, mam takie drgawki, że nie mogę trafić w żyłę.
- Daj. - Bolo bierze strzykawkę i po chwili czuje się o niebo lepiej. Ból ustąpił. Jest zajebiście.
Po kilku godzinach wracam do domu zaopatrzona w dwa woreczki heroiny. Tak heroiny, działa o wiele lepiej niż amfa. Mam w torebce jeszcze kilka tabletek kwasu więc chyba wystarczy mi na kolejne dwa dni. Otwieram drzwi do pokoju gdy naglę słyszę głos Patrycji:
- Wiktoria, zejdź na dół.
- Po co?
- Musimy coś załatwić. - szybko chowam woreczki do majtek i schodzę do salonu.
- Czego chcesz?- pytam. Siostra podchodzi do mnie i mi się przygląda.
- Ćpałaś.
- Nie co ci odbiło?
- To chyba twoje. - pokazuje mi strzykawkę
- Grzebałaś w moich rzeczach ? - krzyczę
- Dziewczyno, co ty robisz? Nie niszcz sobie życia. Popatrz na siebie jak wyglądasz, jesteś blada, chuda, oczy czerwone. Co się z tobą stało? Pomyśl co by czuła mama gdyby ciebie teraz zobaczyła.
- Mamy tutaj nie ma i już nigdy nie będzie. Nie wtrącaj się to jest moje życie, rozumiesz? Zostaw mnie w spokoju!- wrzeszczę i kilka sekund później jestem już w pokoju. Kurwa, jak ona mogła grzebać w moich rzeczach?! Od kiedy ona się mną interesuje?! No od kiedy?! Jestem na maksa wkurwiona. Muszę się uspokoić. Muszę sobie władować.
________________________________________________________________
Mamy drugi rozdział. W następnym pojawi się już Andrzej. Myślę, że to opowiadanie będzie miało tak ok 15 rozdziałów. Nie wiem czy komuś podoba się to co pisze, bo nikt nie komentuje. Wiem, że bohaterka mojego opowiadania nie jest typowa co w innych, ponieważ bierze narkotyki i uzależnia się od nich, ale zdecydowałam się przedstawić ten problem. Jakiś mój wewnętrzny głos namówił mnie do tego. Bardzo jestem ciekawa co o tym sądzicie. Dlatego proszę, dajcie jakoś znać.
PS. Co myślicie o wczorajszym rozlosowaniu grup MŚ?
Pozdrawiam, Kalora ;*
- Cześć wszystkim. - powiedziałam i standardowo usiadłam obok Bola. Miałam dość dobry humor, bo już w domu wzięłam garść kwasu i spaliłam dwa jointy.
- Dzisiaj mam coś specjalnie dla ciebie. - chłopak pokazał mi woreczek z białym proszkiem - Będziesz po tym jeszcze silniejsza niż teraz. Daj rękę. - chwilkę wahałam się, ale podałam mu ją. Widziałam jak napełnia strzykawkę narkotykiem i powoli wbija igłę w moją żyłę. Poczułam lekki ból, jednak po chwili czułam się cudownie.
- Miałeś rację jest super! - krzyczałam z radości. Wszystkie moje problemy zniknęły. Znalazłam się w moim świecie, w moim własnym wymiarze.
Przez kilka tygodni miałam wystarczająco dużo pieniędzy na zakup kolejnej działki amfy. Nauczyłam się sama robić sobie zastrzyki, więc zaopatrzyłam się w potrzebny do tego sprzęt: strzykawki, igły, łyżeczki, świece, zapalniczki. Nie ładowałam sobie codziennie tylko tak co dwa lub trzy dni. Bolo miał dobrego dostawcę, którego towar był pierwszej jakości, był najlepszy i najczystszy.
***
Dziś mija rok od kiedy mama zginęła i rok od kiedy nie gram. Od rana nie wychodzę z pokoju. Wpadłam w ciąg a została mi tylko jedna działka amfy. Czym prędzej ładuję sobie w żyłę i biegnę w kierunku domu Bola. Kurde, za mało władowałam nie mam siły. Nic nie pomaga. Bo 5 minutach jestem na miejscu.
- Stary, pomóż mi! Daj mi coś. Za mało władowałam.
- Masz kasę?
- Mam. - zabrałam Patrycji z portfela.
- Siadaj i poczekaj chwilę.
- Tylko szybko, zaraz nie wytrzymam tego bólu.
Po chwili chłopak przyniósł mi pełną strzykawkę.
- To na pewno uśmierzy ból.
- Kurwa. - przeklinam, mam takie drgawki, że nie mogę trafić w żyłę.
- Daj. - Bolo bierze strzykawkę i po chwili czuje się o niebo lepiej. Ból ustąpił. Jest zajebiście.
Po kilku godzinach wracam do domu zaopatrzona w dwa woreczki heroiny. Tak heroiny, działa o wiele lepiej niż amfa. Mam w torebce jeszcze kilka tabletek kwasu więc chyba wystarczy mi na kolejne dwa dni. Otwieram drzwi do pokoju gdy naglę słyszę głos Patrycji:
- Wiktoria, zejdź na dół.
- Po co?
- Musimy coś załatwić. - szybko chowam woreczki do majtek i schodzę do salonu.
- Czego chcesz?- pytam. Siostra podchodzi do mnie i mi się przygląda.
- Ćpałaś.
- Nie co ci odbiło?
- To chyba twoje. - pokazuje mi strzykawkę
- Grzebałaś w moich rzeczach ? - krzyczę
- Dziewczyno, co ty robisz? Nie niszcz sobie życia. Popatrz na siebie jak wyglądasz, jesteś blada, chuda, oczy czerwone. Co się z tobą stało? Pomyśl co by czuła mama gdyby ciebie teraz zobaczyła.
- Mamy tutaj nie ma i już nigdy nie będzie. Nie wtrącaj się to jest moje życie, rozumiesz? Zostaw mnie w spokoju!- wrzeszczę i kilka sekund później jestem już w pokoju. Kurwa, jak ona mogła grzebać w moich rzeczach?! Od kiedy ona się mną interesuje?! No od kiedy?! Jestem na maksa wkurwiona. Muszę się uspokoić. Muszę sobie władować.
________________________________________________________________
Mamy drugi rozdział. W następnym pojawi się już Andrzej. Myślę, że to opowiadanie będzie miało tak ok 15 rozdziałów. Nie wiem czy komuś podoba się to co pisze, bo nikt nie komentuje. Wiem, że bohaterka mojego opowiadania nie jest typowa co w innych, ponieważ bierze narkotyki i uzależnia się od nich, ale zdecydowałam się przedstawić ten problem. Jakiś mój wewnętrzny głos namówił mnie do tego. Bardzo jestem ciekawa co o tym sądzicie. Dlatego proszę, dajcie jakoś znać.
PS. Co myślicie o wczorajszym rozlosowaniu grup MŚ?
Pozdrawiam, Kalora ;*
niedziela, 26 stycznia 2014
Rozdział 1.
Od razu po wybudzeniu czekała mnie obowiązkowa terapia z psychologiem. Nie miałam siły, żeby z kimś rozmawiać o dręczących mnie problemach. Pani Danka pytała się mnie dlaczego chciałam odebrać sobie życie. Musiałam podać jej konkretny powód mojego działania.
- A jak pani zachowałaby się na moim miejscu? Dla mnie życie nie ma już sensu. Nie mogę grać i nie mam mamy, więc po co mam żyć? - mówiłam, a ona w kółko powtarzała to samo
- Wiktorio, jesteś silną dziewczyną. Wrócisz jeszcze do gry tylko musisz zmobilizować się na rehabilitacji. A ze stratą mamy musisz się pogodzić. - miałam jej po dziurki w nosie.
Na szczęście po miesiącu opuściłam ten okropny szpital i zrezygnowałam dobrowolnie z terapii. Doszłam do wniosku, że sama muszę sobie z tym wszystkim poradzić. Na początku nie chciałam uczęszczać na rehabilitację, ale dla własnego dobra zdecydowałam się na nią. Chciałam chociaż odzyskać w jakimś stopniu sprawność.
I tak oto od 6 miesięcy poruszam się już bez kul.Mogę grać jedynie amatorsko, ale nie chce tego. Czuję się strasznie samotna, straciłam kontakt z przyjaciółmi. Nie mam nikogo oprócz mojej siostry Patrycji. Wspiera mnie, ale ona przecież ma własne życie i nie mogę jej tak wykorzystywać. Całe dnie spędzam w domu. Oglądam zdjęcia i wracam do chwil wspólnie spędzonych z mamą. Często wspominam te momenty kiedy to ona najbardziej mi pomagała, zawsze była na moich meczach, zawsze była obok. A teraz jej nie ma. Nie byłam na jej grobie. Nie jestem jeszcze na to gotowa. Wpadałam w straszną monotonię. Wstaję, jem, oglądam tv, przeglądam albumy nie mam się nawet do kogo odezwać, bo siostra całe dnie spędza w pracy. Dlatego dzisiaj postanowiłam coś w sobie zmienić. Włosy z jasnego brązu przefarbowałam na czerń, w uszach pojawiło się kilka dodatkowych dziurek a w dłoni między palcami pojawił się papieros. Tak papieros, mimo tego, że byłam sportowcem od zawsze uwielbiałam palić. Kryłam się z tym, ale teraz to i tak nie ma sensu.
W momentach kryzysu to właśnie zaciągnięcie dymem jest jak ukojenie. Ale niestety również palenie przestało mi pomagać. Znalazłam inne, bardzo skuteczne rozwiązanie na poradzenie sobie ze strasznym bólem, samotnością i w pewnym stopniu odrzuceniem.
- A jak pani zachowałaby się na moim miejscu? Dla mnie życie nie ma już sensu. Nie mogę grać i nie mam mamy, więc po co mam żyć? - mówiłam, a ona w kółko powtarzała to samo
- Wiktorio, jesteś silną dziewczyną. Wrócisz jeszcze do gry tylko musisz zmobilizować się na rehabilitacji. A ze stratą mamy musisz się pogodzić. - miałam jej po dziurki w nosie.
Na szczęście po miesiącu opuściłam ten okropny szpital i zrezygnowałam dobrowolnie z terapii. Doszłam do wniosku, że sama muszę sobie z tym wszystkim poradzić. Na początku nie chciałam uczęszczać na rehabilitację, ale dla własnego dobra zdecydowałam się na nią. Chciałam chociaż odzyskać w jakimś stopniu sprawność.
I tak oto od 6 miesięcy poruszam się już bez kul.Mogę grać jedynie amatorsko, ale nie chce tego. Czuję się strasznie samotna, straciłam kontakt z przyjaciółmi. Nie mam nikogo oprócz mojej siostry Patrycji. Wspiera mnie, ale ona przecież ma własne życie i nie mogę jej tak wykorzystywać. Całe dnie spędzam w domu. Oglądam zdjęcia i wracam do chwil wspólnie spędzonych z mamą. Często wspominam te momenty kiedy to ona najbardziej mi pomagała, zawsze była na moich meczach, zawsze była obok. A teraz jej nie ma. Nie byłam na jej grobie. Nie jestem jeszcze na to gotowa. Wpadałam w straszną monotonię. Wstaję, jem, oglądam tv, przeglądam albumy nie mam się nawet do kogo odezwać, bo siostra całe dnie spędza w pracy. Dlatego dzisiaj postanowiłam coś w sobie zmienić. Włosy z jasnego brązu przefarbowałam na czerń, w uszach pojawiło się kilka dodatkowych dziurek a w dłoni między palcami pojawił się papieros. Tak papieros, mimo tego, że byłam sportowcem od zawsze uwielbiałam palić. Kryłam się z tym, ale teraz to i tak nie ma sensu.
W momentach kryzysu to właśnie zaciągnięcie dymem jest jak ukojenie. Ale niestety również palenie przestało mi pomagać. Znalazłam inne, bardzo skuteczne rozwiązanie na poradzenie sobie ze strasznym bólem, samotnością i w pewnym stopniu odrzuceniem.
***
Zmierzam przed siebie mam
straszną ochotę na papierosa, ale moja awaryjna paczka została razem z torebką
w domu. Zauważam w oddali grupkę chłopaków, czym prędzej podbiegam do nich i
proszę o papierosa. Już po chwili dym pieści moje płuca. Dostaję również piwo i
połykam kilka tabletek. Siadam pod murkiem zamykam oczy i czuję że spadam w
czarną przepaść. Oddalam się od światła. Niechęcę spadać! Krzyczę, żeby mnie
ktoś złapał. Jednak nikt nie reaguję. Spadam cały czas spadam. Ale przynajmniej
nie czuję bólu. Chociaż tutaj. Nawet zaczyna mi się to wszystko podobać. Nagle
w oddali dostrzegam znajomą postać. Tak rozpoznaję ją. To moja mama. Zbliżam
się do niej, jest uśmiechnięta i szczęśliwa. Wyciąga do mnie rękę. Już zaraz
złapię cię mamo! Mam już ją dotknąć gdy nagle mama zaczyna się oddalać. Mamo
nie odchodź. Wróć. Krzyczę, jednak ona zniknęła całkowicie.
Obudziłam się w swoim łóżku,
strasznie bolała mnie głowa. Nie pamiętałam nic z wczorajszego dnia. Zeszłam na
dół do kuchni. Na stole znalazłam kartkę:
Wiktoria.
Śniadanie masz w lodówce. Wrócę po południu, muszę załatwić sprawy związane z
pogrzebem mamy.. zadzwoń do mnie jak się obudzisz. P.
Łzy spłynęły mi momentalnie
po policzku. Poszłam do pokoju i zapaliłam papierosa. Nie byłam głodna, czułam
tylko ogromną pustkę w sercu. Zadzwoniłam do siostry. Poprosiła żebym zrobiła
zakupy. Nie protestowałam, przy okazji kupię papierosy, pomyślałam.
Gdy wychodziłam ze sklepu zobaczyłam
Bola. Poprosiłam go o kolejną działkę. Znowu chciałam spotkać się z mamą.
***
I w ten
oto sposób to wszystko się zaczęło. Narkotyki w tamtym czasie były moim jedynym
lekarstwem na wszystko. Nie pamiętam nic z pogrzebu mamy. Miałam wszystko i
wszystkich gdzieś. Cały czas byłam na haju. Cały czas żyłam w świecie
pozbawionym zmartwień i bólu. Codziennie wracałam do domu po nocach.
Imprezowałam, ćpałam, piłam i tak w kółko. Liczyło się dla mnie tylko to jak
zdobyć kasę na narkotyki. Nie umiałam już bez nich funkcjonować. Na początku
zaczęło się niewinnie od kilku tabletek kwasu pod językiem, potem przerzuciłam
się na maryśkę i haszysz. To mi wystarczało, dopóki nie poznałam smaku
mocniejszych narkotyków.
___________________________________________________________
Mamy pierwszy rozdział.. Mam nadzieję, że ktoś w końcu odważy się skomentować moje marne wypociny. Śmiało nie gryzę :D
Z racji tego, że przede mną ostatni tydzień ferii ( ;C ) w następnym tygodniu pojawią się może dwa kolejne rozdziały.
Dzisiaj mecz SKRA - ZAKSA, oczywiście trzymamy kciuki za Bełchatowian :)
Pozdrawiam,
Kalora ;*
piątek, 24 stycznia 2014
Prolog
Zastanawiałaś się kiedyś jak czuje się osoba, która jest niemal u szczytu kariery siatkarskiej jednak przez niefortunne zderzenie pod siatką, traci szansę na grę?
Co czuje osoba, która dowiaduje się o śmierci bardzo ważnej i bliskiej osoby?
Jak zachowuje się osoba, która traci sens i chęć do życia?
***
Zaczyna się ostatni set meczu o mistrzostwo Polski. Kibice na trybunach gdańskiej hali głośno dopingują miejscowa drużynę Atomu. Gospodynie spotkania prowadzą na pierwszej przerwie technicznej czterema punktami. Znakomicie na środku siatki gra zawodniczka z nr 11. Nagle po zderzeniu z przeciwniczką środkowa upada i łapie się za kolano, które strasznie boli. Gdy dowiaduje się od klubowego lekarza, że przez dłuższy czas nie wróci do gry z jej ust wydobywa się głośne i siarczyste KURWA.
***
Powoli otwieram oczy i widzę jak na krzesełku siedzi Patrycja i płacze.
- Hej. Nie płacz. Wszystko okej. – mówię zachrypniętym głosem a ona zaczyna płakać coraz mocniej – Co się dzieję?
- No bo mama.. mama zginęła w wypadku. – gdy to usłyszałam zamarłam. Mój świat momentalnie zawalił się.
- Ale jak to? To nie może być prawda! – krzyczę
- Mama miała wypadek samochodowy. – nie wierzyłam w to co słyszę.
Kilka lat wcześniej właśnie w wypadku samochodowym zginął mój ojciec i starszy brat. To właśnie Nikodem zaszczepił we mnie miłość do gry w siatkówkę. To dzięki niemu zaczęłam trenować. Po jego śmierci to właśnie ten sport pozwolił mi w miarę normalnie żyć. To dzięki treningom nie załamałam się i doszłam tak daleko. A teraz wiadomość o śmierci mamy. Mojej ukochanej mamy. Mamy, która była moją podporą. Zawsze mnie wspierała i była przy mnie. A teraz tak nagle jej nie ma? Nie to nie może być prawda!!
- Patrycja kłamiesz! Kłamiesz! Mama żyje zaraz tutaj przyjedzie – krzyczałam dławiąc się własnymi łzami. Siostra podeszła do mnie i przytuliła najmocniej jak umiała. Nie mogłam uwierzyć że mamy już nigdy więcej nie zobaczę. Ona nie mogła mnie tak po prostu zostawić! Nie teraz kiedy najbardziej jej potrzebuję.
Gdy zostałam sama w szpitalnej sali zauważyłam na stoliku szklankę. Bez większego namysłu zrzuciłam ją na ziemię i kawałkami szkła podcięłam żyły. Poczułam zapach krwi i nastała ciemność. Zniknął ten straszny ból. Zniknęło wszystko. Widziałam jak lekarze próbowali nie ratować a ja stałam z boku i już chciałam odchodzić gdy zobaczyłam Patrycję. Strasznie płakała i błagała abym żyła. To właśnie ten widok zmusił mnie do powrotu. Powoli otwierałam oczy i niestety znowu poczułam cholerny ból.
______________________________________________________
A macie już dzisiaj prolog :)
No i jak się podoba? Czekam na opinie.
Do następnego, Kalora ;*
Co czuje osoba, która dowiaduje się o śmierci bardzo ważnej i bliskiej osoby?
Jak zachowuje się osoba, która traci sens i chęć do życia?
***
Zaczyna się ostatni set meczu o mistrzostwo Polski. Kibice na trybunach gdańskiej hali głośno dopingują miejscowa drużynę Atomu. Gospodynie spotkania prowadzą na pierwszej przerwie technicznej czterema punktami. Znakomicie na środku siatki gra zawodniczka z nr 11. Nagle po zderzeniu z przeciwniczką środkowa upada i łapie się za kolano, które strasznie boli. Gdy dowiaduje się od klubowego lekarza, że przez dłuższy czas nie wróci do gry z jej ust wydobywa się głośne i siarczyste KURWA.
***
Powoli otwieram oczy i widzę jak na krzesełku siedzi Patrycja i płacze.
- Hej. Nie płacz. Wszystko okej. – mówię zachrypniętym głosem a ona zaczyna płakać coraz mocniej – Co się dzieję?
- No bo mama.. mama zginęła w wypadku. – gdy to usłyszałam zamarłam. Mój świat momentalnie zawalił się.
- Ale jak to? To nie może być prawda! – krzyczę
- Mama miała wypadek samochodowy. – nie wierzyłam w to co słyszę.
Kilka lat wcześniej właśnie w wypadku samochodowym zginął mój ojciec i starszy brat. To właśnie Nikodem zaszczepił we mnie miłość do gry w siatkówkę. To dzięki niemu zaczęłam trenować. Po jego śmierci to właśnie ten sport pozwolił mi w miarę normalnie żyć. To dzięki treningom nie załamałam się i doszłam tak daleko. A teraz wiadomość o śmierci mamy. Mojej ukochanej mamy. Mamy, która była moją podporą. Zawsze mnie wspierała i była przy mnie. A teraz tak nagle jej nie ma? Nie to nie może być prawda!!
- Patrycja kłamiesz! Kłamiesz! Mama żyje zaraz tutaj przyjedzie – krzyczałam dławiąc się własnymi łzami. Siostra podeszła do mnie i przytuliła najmocniej jak umiała. Nie mogłam uwierzyć że mamy już nigdy więcej nie zobaczę. Ona nie mogła mnie tak po prostu zostawić! Nie teraz kiedy najbardziej jej potrzebuję.
Gdy zostałam sama w szpitalnej sali zauważyłam na stoliku szklankę. Bez większego namysłu zrzuciłam ją na ziemię i kawałkami szkła podcięłam żyły. Poczułam zapach krwi i nastała ciemność. Zniknął ten straszny ból. Zniknęło wszystko. Widziałam jak lekarze próbowali nie ratować a ja stałam z boku i już chciałam odchodzić gdy zobaczyłam Patrycję. Strasznie płakała i błagała abym żyła. To właśnie ten widok zmusił mnie do powrotu. Powoli otwierałam oczy i niestety znowu poczułam cholerny ból.
______________________________________________________
A macie już dzisiaj prolog :)
No i jak się podoba? Czekam na opinie.
Do następnego, Kalora ;*
Post Informacyjny
Cześć :)
Już od dłuższego czasu zabierałam się do stworzenia bloga z moim własnym opowiadaniem no i w końcu udało mi się to ;). Dość często czytam opowiadania związane z siatkówką, więc pewnego wieczora w mojej głowie narodził się pomysł, aby napisać własne opowiadanie na ten temat. Długo nie mogłam się zastanowić nad wyborem bohatera siatkarskiego , jednak przy pomocy mojej przyjaciółki zdecydowałam się. I uczciwie mogę powiedzieć, że ON pasuje tutaj najlepiej ;).
Jutro albo w niedzielę pojawi się prolog historii. Z góry muszę uprzedzić, że nie będzie to historia o pięknej i bezproblemowej miłości. O nie kochani tak łatwo nie będzie.
Mam nadzieję, że chociaż kilka osób będzie śledzić losy bohaterów mojego opowiadania. Jeżeli już ktoś zdecyduje się tutaj zajrzeć to bardzo proszę o pozostawienie po sobie jakiegokolwiek śladu ;).
To na razie tyle. Do następnego.
Kalora ;*
Już od dłuższego czasu zabierałam się do stworzenia bloga z moim własnym opowiadaniem no i w końcu udało mi się to ;). Dość często czytam opowiadania związane z siatkówką, więc pewnego wieczora w mojej głowie narodził się pomysł, aby napisać własne opowiadanie na ten temat. Długo nie mogłam się zastanowić nad wyborem bohatera siatkarskiego , jednak przy pomocy mojej przyjaciółki zdecydowałam się. I uczciwie mogę powiedzieć, że ON pasuje tutaj najlepiej ;).
Jutro albo w niedzielę pojawi się prolog historii. Z góry muszę uprzedzić, że nie będzie to historia o pięknej i bezproblemowej miłości. O nie kochani tak łatwo nie będzie.
Mam nadzieję, że chociaż kilka osób będzie śledzić losy bohaterów mojego opowiadania. Jeżeli już ktoś zdecyduje się tutaj zajrzeć to bardzo proszę o pozostawienie po sobie jakiegokolwiek śladu ;).
To na razie tyle. Do następnego.
Kalora ;*
Subskrybuj:
Posty (Atom)